Sylwestrowo

Wpis noworoczny juz byl, jednak dzis chcialabym pokazac Wam jak wygladalo moje pozegnanie starego roku. W Sylwestra niestety musialam pojsc do pracy, co prawda tylko na 4 godziny, niby niewiele, ale... trzeba bylo rano wstac, wygrzebac sie, pojechac, wysiedziec swoje;/ no i na dodatek troche sie nie wyspalam. Coz bywa. Po powrocie do domu, cos zaczelam ogarniac w mieszkaniu, cos niby szykowac, ale doszlam do wniosku ze to co mam w planach jedzeniowych to jest takie do robienia i jedzenia od razu, wiec nawet za bardzo nie mialam czego wczesniej przygotowywac. Ugotowalam jedynie czerwony barszczyk, a z miesa z rosolu mialby byc paszteciki, mialy byc, ale sie nie doczekaly poniewaz K. wyjadl cale mieso z patelni;/ ech zostawic potwora glodomora w kuchni:( 
Ale wrocmy do kolejnosci wydarzen. Jakos tak caly dzien czulam sie taka zmeczona i spiaca, popoludniu postanowilam przestac walczyc, polozylam sie i zdrzemnelam, zeby moc w nocy troche posiedziec. No i jak sie polozylam, to obudzilam sie o 19 ;) hehe, ladnie zaczal sie moj Sylwester - od pobudki i wylegiwania sie pod kolderka;) Ostatecznie podnioslam sie i zaczelam cos dzialac w kuchni, jednak jakos slabo to szlo. Krecilam sie w kolko, lazilam tylko w koszulce i tanczylam rockandrolla ;) bylo ciekawie. Dopiero okolo 23 pojawilo sie cos na stole, a zaraz potem wyszlismy do parku popatrzec na fajerwerki. Ech zmarnowalismy poltorej godziny, aby przez 5 minut pogapic sie na sztuczne ognie ;/ no ale coz, bywa. Po powrocie do domu jeszcze troche posiedzialam, cos jeszcze przekasilam i poszlam spac okolo 2. Ot i caly moj fantastyczny Sylwester - mowilam juz ze go nie lubie? Oto dowod. 

Ok, na zakonczenie klika zdjec z bardzo slabego, w porownaniu z latami wczesniejszymi, edynburskiego pokazu fajerwerkow.












Pozdrawiam! 

Etykiety: , , ,