Nieprzewidziane zakupy

W niedziele miałam wybrać się na spacer za miasto, poszwędać się po bocznych drogach i bezdrożach, nacieszyć się ostatnimi podrygami prawdziwej, złotej, słonecznej jesieni. Niestety wstałam trochę późno, potem powolne, leniwe śniadanie, zbieranie się i szykowanie, z tego wszystkiego uciekł mi autobus i doszłam do wniosku że jest zbyt późno żeby tam jechać. W związku z tym postanowiłam przeznaczyć ten dzień na zakupy.
W pierwszej kolejności wybrałam się na pchli targ zwany tutaj "car boot sale" czyli "wyprzedaż z maski samochodu". Odbywa się on w każdą niedziele na wielopoziomowym parkingu w centrum Edynburga. Sprzedających było mnóstwo, ale jakoś tym razem nie wypatrzyłam nic ciekawego, poza dwoma arkuszami starych map.
Następnie postanowiłam odwiedzić duże centrum handlowe w którym znajduje się bardzo fajny sklep ze wszystkim co jest potrzebne do różnej domowej dzialaności twórczej. Sklep jest co prawda dość drogi, ale można tan znaleść naprawdę wszystko. Postanowiłam zaopatrzyć się w produkty niezbędne do wykonania kartek świątecznych, bo właśnie w to mam zamiar pobawić się w tym roku;) Wiecej szczegółów o postępach tych prac na moim drugim blogu - urokliwe detale - za jakiś czas. 
Następnie odwiedziłam wielki sklep zabawkowy, z myślą o zakupie czegoś dla mojego chrześniaka, który niedługo ma mnie odwiedzić - już nie mogę się doczeka;) 
Kolejnym sklepem na szlaku byl M&S, weszłam tam tylko ze względu na stoisko świąteczne, postanowiłam bowiem w ogóle nie patrzeć na ciuchy. To jednak nieuniknione gdy wchodzi sie do sklepu odzieżowego - no i oczywiście wpadł mi w oko śliczny turkusowy, sztruksowy płaszczyk, a do niego świetne buty i chyba bym go kupiła, ale zaczęłam się zastanawiać gdzie bym w nim chodziła, skoro głównie jeżdżę rowerem... ;)   Pożuciłam myśl zakupu kolejnych fatałaszków i skierowalam się w stronę stoiska z asortymentem świątecznym, niby ładne rzeczy, ale nic co by powalało. Jednak upatrzylam bardzo ładne i niedrogie albumy do scrapbookingu. Postanowiłam kupić, jeden dla siebie, a drugi dam siostrze w prezencie.
Na koniec już tylko zakupy spożywcze i po całym dniu łażenia, niestety tylko po sklepach, wróciłam do domu.
Dzień był wyczerpujący, ale owocny. Teraz trzeba zacisnąć pasa i czekać do końca miesiąca;) a później znowu trochę zaszaleć;) w końcu przyjeżdża do mnie siostra z chrześniakiem:)

Etykiety: , ,