Wakacje na wyspie Kos (dużo zdjęć)


Ostatni tydzień września spędziliśmy na greckiej wyspie Kos. Wybraliśmy bardzo fajny hotel z opcją All Inclusive. Muszę przyznać, że bardzo potrzebowałam takich leniwych i spokojnych wakacji. I tym razem były one na prawdę bardzo leniwe i aż wstyd się przyznać, ale nie zwiedziliśmy wyspy - w planach mieliśmy wypożyczenie samochodu, ale z upływem dni doszliśmy do wniosku, że nam się nie chce, mamy taki fajny hotel, tyle atrakcji na miejscu, że raz sobie odpuszczamy i wylegujemy się w hotelu. Choć tak na prawdę nie było to tak do końca wylegiwanie się, ponieważ krążyliśmy między basenami, plażą, a barem;) 

Wakacje na wyspie Kos

Jednak, żebyście nie pomyśleli, że przez tydzień nie wychylaliśmy nosa z hotelu, co to, to nie! Nie bylibyśmy nami, oczywiście już od początku nas nosiło, jednego dnia poszliśmy na spacer do pobliskiego miasteczka, kolejnego wypożyczyliśmy rowery i pojechaliśmy nimi do odległej o około 25 kilometrów stolicy wyspy - Kos. Postanowiliśmy także skorzystać z bliskości Turcji i tam się przeprawić na jeden dzień - była to niezapomniana wycieczka o czym za chwilę. Pozostałe dni jednak spędziliśmy na terenie hotelu i absolutnie nam się nie nudziło i nie było nam z tym źle ;) Myślę, że raz na jakiś czas każdy ma ochotę na spokojne, bezstresowe wakacje ;) 

Wakacje ponownie wykupiliśmy przez Thomsona, a wylot mieliśmy z Gatwick. Musieliśmy się tam najpierw dostać z Edynburga, później trochę poczekać na samolot, następnie czekał nas czterogodzinny lot i już byliśmy na skraju Europy. 


Hotel już od wejścia zrobił na nas bardzo pozytywne wrażenie - ogromne i przestronne atrium, ładny i czysty, choć nie za duży pokój, w którym czekał nas powitalny poczęstunek (owoce i wino) oraz drobny upominek - pamiątkowe kieliszki. 

Pierwsze dni spędziliśmy na poznawaniu hotelu i najbliższej okolicy - poszliśmy na spacer do pobliskiego miasteczka Mastriachari, gdzie podziwialiśmy zachód słońca.




Grecja, wyspa Kos,


Jak zwykle nie mogliśmy spokojnie usiedzieć, a okolica wydawała się idealna, aby zwiedzać ją z siodełka roweru. Postanowiliśmy je wypożyczyć i przejechać się na krótką wycieczkę. Jednak tak dobrze i stosunkowo szybko nam się jechało, że zdecydowaliśmy wykorzystać dzień maksymalnie i połączyć dwie rzeczy, aby nie marnować osobnego dnia na przyjazd do stolicy wyspy autobusem, pojechaliśmy tam rowerami. Trasa była bardzo przyjemna, drogi płaskie w tej części wyspy biegły nad samym morzem. Było cudownie! Krystalicznie czysta woda, zachęcała do kąpieli. Na wyspie dominuje rolnictwo dzięki czemu napatrzyliśmy się na pięknie rosnące dynie, arbuzy i melony, a także pomidory, papryki i dziko rosnące figi. Takich widoków jesteśmy bardzo spragnieni, ponieważ na Wyspach widujemy warzywa i owoce jedynie w marketach, na dodatek sprowadzane z odległych zakątków świata. 


Grecja, Wyspa Kos, grecki kościółek,






Miasto Kos zwiedziliśmy także z roweru, jednak spokojnie można je obejść na pieszo, gdyż nie jest duże. Zachowało się kilka ruin z czasów starożytnych, ciekawe jest także ogromne stare drzewo i ruiny zamku u wejścia do portu. 





Jadąc do Grecji obawialiśmy się nieco sytuacji związanej z uchodźcami z Syrii, ponieważ był to dość gorący okres. Widzieliśmy relacje z Lesbos, gdzie był na prawdę nieciekawie i nie byliśmy pewni jak to będzie wyglądało na Kos. Początkowo w ogóle ich nie widzieliśmy i stwierdziliśmy że już ich tu chyba nie ma, okazało się jednak że dość spora grupa (około 30-40 namiotów) jest rozstawiona nad samym brzegiem w pobliżu nabrzeża. Zachowywali się spokojnie, trzymali się w swoim towarzystwie, nie wchodzili w drogę turystom i w żaden sposób ich nie nagabywali (z tego co przez te kilkanaście minut zdążyłam zaobserwować), jednocześnie nie wypatrzyłam wśród tej grupy kobiet czy małych dzieci, byli to głównie młodzi mężczyźni. 



Uchodźcy w Grecji



ścieżki rowerowe w Grecji, wyspa Kos,




Wycieczka była bardzo udana, choć o mały włos nie straciłam na niej aparatu, ponieważ zostawiłam go powieszonego na krześle w restauracji, zorientowałam się po kilku kilometrach, że coś mi jest za lekko. Pędem wróciłam do miejsca, gdzie jedliśmy, na szczęście tam bardzo uprzejmy pan poznał mnie, gdy tylko wpadłam do środka i od razu wiedział o co chodzi. Aparat czekał na mnie schowany na zapleczu. 

A tu zamieszczam mapkę z trasa naszej wycieczki
Route 3,294,829 - powered by www.bikemap.net

Kolejnego dnia postanowiliśmy wybrać się na wycieczkę do Turcji. W tym kraju jeszcze nas nie było i byliśmy bardzo ciekawi jego kultury, wspaniałego jedzenia i ciekawych produktów do kupienia. Wybraliśmy sobie jednak bardzo niefortunny termin, ponieważ akurat tego dnia nastąpiło straszne załamanie pogody. Przez cały dzień strasznie lało, a burze przechodziły jedna za drugą. Morze było silnie wzburzone, co odebrało przyjemność z przeprawy, a ja tylko zaciskałam pięści, aby nie odezwała się moja choroba morska. Ta straszna pogoda nie pozwoliła nam zwiedzić miasta, ciężko było nawet cokolwiek oglądać czy kupować. Skuleni przemykaliśmy spod jednego daszka pod drugi, które normalnie chronią przed słońcem, a nie ulewnym deszczem. Przemoczeni do nitki schroniliśmy się w pubie i pocieszaliśmy się lokalnym piwem. Na szczęście udało nam się spróbować kilku tureckich wyrobów, spróbowaliśmy także tamtejszej herbaty podawanej w fikuśnych szklaneczkach, które przy okazji sobie kupiłam;) To jedna z nielicznych pamiątek jakie przywiozłam z Turcji. 




Mocno zmęczeni i zniechęceni tą wycieczką, a także w obawie o to, że nie zdążymy się opalić, pozostałe dni postanowiliśmy spędzić w hotelu i poświęcić je na łapanie możliwie największej ilości promieni słonecznych, pławienie się w basenach, taplanie w morzu i kosztowanie wspaniałego lokalnego jedzenia, a także grę w Monopoly i Scrabble, które uwielbiamy przy jednoczesnym kosztowaniu lokalnych trunków. 






Hotel był na prawdę wspaniały, dość rozległy, ale dzięki temu z niską zabudową (tak jak lubię) miał wiele do zaoferowania - 6 basenów w tym jeden pół-olimpijski, 2 brodziki dla dzieci, 2 wirówki z bąbelkami (ulubione miejsce K.). Poza tym zlokalizowany był na piaszczystej plaży, woda w morzu była przyjemnie ciepła (mam wrażenie, że cieplejsza niż w basenach), fala niewielka, więc wspaniale było się tam pluskać.





Hotel oferował wiele atrakcji i rozrywek, głównie sportowych. Dzięki temu odbyłam tu swoje pierwsze lekcje z łucznictwa, które strasznie mi się spodobało. Odkąd pamiętam miałam ochotę nauczyć się strzelać z łuku, ale jakoś nigdy się nie składało, a tu taka okazja! Nie mogłam jej przegapić! Strzelanie z łuku nie jest takie proste jak mogło by się wydawać, ale mimo tego bardzo mi się spodobało! Jeżeli tylko znajdę tu jakiś klub, gdzie odbywają się zajęcia z łucznictwa to z pewnością się zapiszę! 


Kolejną nową rzeczą jakiej spróbowałam na tych wakacjach była joga. Słyszałam o niej oczywiście od dawna,  ale podchodziłam do tego z pewną niechęcią, głównie ze względu na towarzyszącą jej ideologię, która raczej do mnie nie przemawia. Jednak same ćwiczenia są ciekawe, z pewnością dobrze wpływają na gibkość, rozciąganie mięśni oraz ogólną poprawę samopoczucia, ale chyba jak każde ćwiczenia. Pomaga także z pewnością w wypracowaniu równowagi, być może także tej wewnętrznej, jednak tak jak mówię, nie bardzo to do mnie przemawia, a po drugie ciężko to stwierdzić po jednych zajęciach. Będę jednak chciała nieco zgłębić ten temat, kupiłam już nawet książkę, zamierzam trochę poćwiczyć i wtedy będę mogła powiedzieć coś więcej na ten temat. Na dzień dzisiejszy - po jednych zajęciach mogę jednak powiedzieć, że mi się podobało i zainteresował mnie ten rodzaj sportu (?).

Poza tym w hotelu odbywało się wiele innych zajęć, ale nie ze wszystkich udało mi się skorzystać, był aerobik, step, pilates, stretching, ćwiczenia w wodzie, tenis, chodzenie z kijkami, kolarstwo górskie, ping-pong, salsa i zumba. Także jak widzicie atrakcji było mnóstwo i z pewnością wakacji w tym hotelu nie można uznać za nudne i leniwe wylegiwanie się na plaży. Ten hotel był zdecydowanie nastawiony na aktywne spędzanie czasu. Bardzo cieszę się, że udało mi się skorzystać z tych kilku aktywności, choć żałuję, że dowiedziałam się o nich trochę za późno i nie wzięłam udziału w większej ilości zajęć. 

Wieczorem odbywały się także inne rozrywki i pokazy - była muzyka na żywo, show - trafiliśmy co prawda tylko na jedno, ale pokaz był rewelacyjny, profesjonalny, ze świetną choreografią i fantastycznymi kostiumami. Widziałam już kilka tego typu występów w różnych hotelach, ale ten zrobił na mnie na prawdę duże wrażenie, był dopracowany w najdrobniejszych szczegółach, ciekawy, zabawny, a tancerze byli z prawdziwego zdarzenia, a nie z jakiejś wędrownej trupy. 

Odwiedzając Grecję nie można pominąć tutejszej kuchni, która jest przepyszna. Dominują lokalne warzywa - pomidory, bakłażany, oliwki, a także sery, mięsa, ryby i owoce.  Jadłam tu przepyszną białą rybę w sosie pomidorowym oraz pyszne, kruche kalmary w sosie cynamonowym - rewelacja! Czasami żałuję, że żołądek ma ograniczoną pojemność, bo takich  wspaniałych dań można by jeść bez końca. Spróbowaliśmy także typowego greckiego sera - fety zapiekanej na ostro oraz na słodko zawiniętej w naleśnik, polanej miodem i posypanej sezamem - coś fantastycznego! Jeżeli będziecie w Grecji to gorąco polecam spróbować tej przekąski. Podczas wycieczki rowerowej, również zatrzymaliśmy się w małej knajpce (tam gdzie zostawiłam aparat), aby spróbować lokalnej kuchni, tu jedliśmy szaszłyk i gyrosa, podawanego oczywiście z nieodłącznym w Grecji sosem tzatziki. W tamtejszej kuchni popularne są także "ciasteczka" z ciasta francuskiego z różnymi farszami, zarówno wytrawne z serem, szpinakiem jak i na słodko np. z jabłkami. Warto też dodać, że Grecja to kraj "cukrem płynący", oni uwielbiają bardzo słodkie słodycze. Próbowaliśmy także różnych owoców w syropach cukrowych, choć nie tylko bo znalazły się tam też pomidory, pigwa i bakłażan. Poza figą i mandarynką w syropie cukrowym najbardziej smakowały nam wiśnie ;) 

kuchnia grecka, greckie specjały, feta, grecka feta, grecki ser,


Na terenie hotelu znajdowała się również kawiarnia, gdzie można było zamówić pyszne ciasta, w tym rewelacyjne torty (czekoladowy i black forrest) i popić je pyszną, prawdziwą kawą. Ponieważ nie jestem fanką tego napoju pozostałam przy latte i cappuccino, jednak K. próbował espresso i kawy po grecku, które bardzo mu smakowały. I faktycznie, gdy ich spróbowałam były niesamowicie aromatyczne i takie mocno kawowe ;) Gdy po powrocie do domu K. zrobił sobie rozpuszczalną kawę, którą zazwyczaj pije, stwierdził, że to nie jest  kawa, a jedynie napój kawowy.


W hotelu skorzystaliśmy także z wieczoru greckiego, czyli kolacji na której serwowane były potrawy lokalnej kuchni. Tawerna zlokalizowana była na plaży i jedząc można było wsłuchiwać się w delikatny szum morza. Podano nam jako przed przystawkę 3 rodzaje past do chleba, sałatkę i pastę z bakłażana, a to wszystko z pysznym, pulchnym chlebkiem, zapiekaną fetę, wieprzowinę z ziemniaczkami, później jeszcze dwa rodzaje mięsa (wieprzowy szaszłyk i pieczona pierś z kurczaka w ziołach) i na koniec deser - lody i baklawa, a wszystko to podlane dużą ilością pysznego, aromatycznego, greckiego wina ;) 



Podczas wycieczki do Turcji również popróbowaliśmy tamtejszych specjałów, choć nie tyle ile bym chciała, wszystko oczywiście ze względu na ulewny deszcz. Spróbowaliśmy jednak prawdziwego kebaba z warzywami (zdjęcie poniżej), takiego kebaba jeszcze nie widziałam, nie dość, że był ogromny to do tego mięso (baranina) poprzetykane było różnymi warzywami - bardzo ciekawe i smaczne. Poza tym spróbowałam także pide - to taka turecka pizza w kształcie łódeczki z różnymi farszami. 

kebab, kebab turecki, Turcja, kuchnia turecka,

Na wyspie Kos jest mnóstwo kotów, wszystkie bardzo fotogeniczne, w Bodrum natomiast widzieliśmy całe hordy dużych, bezpańskich psów, które jednak były spokojne i przyjaźnie nastawione, im także bardzo przeszkadzał deszcz, bo biedne nie miały się gdzie położyć - wszędzie płynęła woda. 




Wakacje, choć z różnymi przygodami, uważam za bardzo udane, a dzięki tym dodatkowym atrakcjom w postaci intensywnych burz i ulewnych deszczy z pewnością dobrze je zapamiętam. Tydzień minął nam bardzo szybko i ponownie żałowaliśmy, że to tylko tydzień. Troszkę żałuję, że nie wypożyczyliśmy samochodu i nie zwiedziliśmy pozostałej części wyspy, bo z pewnością jest ona bardzo ładna. Jest to  jednak wspaniały powód, aby pojechać tam raz jeszcze, ponieważ Grecja bardzo mi się spodobała! Z drugiej strony cieszę się, że odpoczęliśmy i wykorzystaliśmy atrakcje, które oferował hotel, dzięki temu nauczyłam się strzelać z łuku i zapoznałam się z podstawami jogi. Wymoczyłam się w basenach i morzu, popróbowałam mnóstwa pyszności z lokalnej kuchni, które teraz muszę odpracować na siłowni ;) 

Mam nadzieję, że podobała się Wam ta relacja z moich wakacji all inclusive spędzonych w Grecji. A czy Wy byliście w tym kraju? Jak Wam się podobało? Jakie macie wrażenia? Koniecznie się nimi podzielcie! 

Pozdrawiam!

Etykiety: , , , , , ,