Minimalizm moimi oczami


Nigdy nie przypuszczałam, że na tym blogu powstanie post o minimalizmie! Do jego napisania natchnęła mnie lektura bloga Simplicite oraz kilku innych traktujących również o tym bardzo modnym ostatnio trendzie. Kilka dni temu Kasia postawiła przed swoimi czytelnikami wyzwanie - wyzwanie minimalistyczne, które ma na celu pomóc nam lepiej się zorganizować, zapanować nad naszą przestrzenią, a co za tym idzie życiem. Postanowiłam spróbować i przyłączyć się do zabawy. Napiszę o jej szczegółach na końcu, ale najpierw chciałabym powiedzieć kilka słów o minimalizmie i jak on wygląda u mnie.


Minimalizm to styl życia, czy wręcz filozofia życiowa polegająca, najogólniej rzecz ujmując, na uproszczeniu życia poprzez ograniczenie posiadania, uproszczenie swojego otoczenia zarówno materialnego jak i duchowego, a także na uporządkowaniu relacji międzyludzkich. Niektórzy posuwają się jeszcze dalej - rezygnują z pracy zarobkowej, przenoszą się na wieś, samodzielnie produkują żywność na własne potrzeby, starają się nie kupować, a potrzebnymi przedmiotami wymieniają się z innymi. Są również tacy, którzy popadają w ascetyzm i skupiają się jedynie na stronie duchowej.

Minimalizm dla każdego może oznaczać coś innego, każdy może wybrać sobie z jego założeń to co mu odpowiada i dostosować je do swoich potrzeb. Nie ma bowiem jednej, ścisłej definicji tej idei, jej głównym założeniem jest prostota, którą jednak każdy może dowolnie interpretować. Zdarzają się odłamy skrajne, jak w każdej ideologii, które namawiają do całkowitego wyzbycia się wszystkiego.  

Najważniejsze jest jednak, aby w minimalizmie, jak we wszystkim, znaleźć umiar. Istotne jest, żeby minimalizm nas nie przerósł i nie stał się uciążliwy. Dążenie do ograniczenia posiadanych rzeczy jest dobre do pewnego momentu, który każdy powinien sam sobie wyznaczyć, tak aby czuł się w swoim minimalistycznym otoczeniu dobrze i komfortowo. 


Do tej pory podchodziłam do minimalizmu i całego tego trendu dość sceptycznie, ponieważ nie przepadam za żadnymi ideologiami narzucającymi jakiś sposób postępowania. Jednak gdy zaczęłam zastanawiać się nad koncepcją minimalizmu i zgłębiać tę tematykę na potrzeby stworzenia tego wpisu, doszłam do niespodziewanego dla siebie wniosku - pod pewnymi względami mogę utożsamiać się z jego założeniami! Choć nad wieloma innymi muszę jeszcze sporo popracować. 

Lubię otaczać się ładnymi rzeczami, lubię zbierać różne przedmioty, a niestety kolekcjonerstwo nie bardzo idzie w parze z minimalizmem. W domu mam np. mnóstwo kuchennych gadżetów, których już nie mam gdzie upychać. To zbieractwo wiąże się jednak w dużej mierze z moim blogiem kulinarnym, potrzebuję bowiem ściereczek, talerzy, miseczek, sztućców i innych kuchennych drobiazgów do zdjęć, aby ładnie zaprezentować moje potrawy, które następnie publikuję na blogu. Ani ja, ani z pewnością moi czytelnicy nie chcieliby, abym każde danie serwowała ciągle na tym samym talerzu. 

Inną rzeczą, której jest u mnie aż nadmiar, to książki, głównie kulinarne, które z braku miejsca na półkach są poustawiane w stosach na podłodze. Ostatnio staram się ograniczać zakup książek papierowych, jednak w przypadku pięknie wydanych książek kulinarnych czy albumów trudno mi się przełamać i ograniczyć do wydania elektronicznego. Jeżeli chodzi o pozostałe rodzaje książek, to doszłam do wniosku, że ebooki i audiobooki to wspaniałe rozwiązanie - są tańsze, poręczniejsze, lżejsze i zajmują zdecydowanie mniej miejsca ;) Co więcej, przy ostatnich porządkach, zaniosłam do second handu całą torbę tradycyjnie wydanych książek, ponieważ doszłam do wniosku, że i tak mam je w wersji na komputer, a poza tym zwolni mi się trochę miejsca na nowe pozycje. Jestem z tego bardzo dumna, ponieważ to pierwszy krok na drodze do pozbywania się rzeczy.

Mam także mnóstwo różnego rodzaju papierów, są to głównie materiały do blogowania, jednak i tu wzięłam się ostatnio za porządki, pokupowałam kolorowe teczki i koszulki i segreguję wszystkie te papierzyska tematycznie. 

Problem z zapanowaniem na tym wszystkim wynika z braku własnego mieszkania, które mogłabym urządzić po swojemu i dostosować do swoich potrzeb. W wynajmowanym mieszkaniu na nowy regał, komodę czy szafkę nie ma miejsca, ponieważ są tu zastane meble, których nie mogę się pozbyć. Nie mogę także kupować mebli, bo albo nie ma na nie miejsca, albo nie będą one pasowały do innego wnętrza w razie przeprowadzki lub zwyczajnie się w nimi nie zmieszczą. 

W ostatnim czasie, w związku z brakiem miejsca staram się ograniczać zakupy, choć czasami jest to bardzo trudne, szczególnie gdy w oko wpadnie coś ślicznego ;) Z pewnością to znacie i rozumiecie ;) 

Czasami aż trudno mi uwierzyć, że przyjechałam na Wyspy tylko z jedną walizką, w której mieścił się cały mój ówczesny dobytek i miałam w nim wszystko co było mi niezbędne do życia! Człowiek ma jednak niesamowitą tendencję do  osiadania, moszczenia sobie gniazdka i obrastania we wszelkiego rodzaju dobra. 

Innym tematem często poruszanym przez minimalistki, jest szafa i ubrania, których często mamy za dużo, a w połowie i tak nie chodzimy. Kupujemy zbyt dużo, często impulsywnie i bez przemyślenia, czy np. dana bluzka pasuje nam do czegokolwiek innego co już jest w naszej garderobie?
Nie jestem szafiarką, absolutnie nie znam się na modzie i stosunkowo rzadko kupuję ciuchy. Szczególnie ostatnio, ponieważ w związku z tym, że przybrałam na wadze, powiedziałam sobie, że nie kupię nic nowego dopóki nie zrzucę kilku kilogramów, aby ponownie móc wbić się w stare i lubiane koszulki. 
Moje preferencje ubraniowe, szumnie zwane "stylem", choć nigdy nie użyłabym tego słowa w stosunku do mojej garderoby, to proste, gładkie, bawełniane topy lub koszulki z ciekawymi, intrygującymi lub śmiesznymi nadrukami, do tego dżinsy, czasami spódnica (również dżinsowa lub sztruksowa). Wygodne, płaskie buty, najlepiej sportowe. Jednym słowem wybieram styl luźny i swobodny, najważniejsza bowiem jest dla mnie wygoda i własny komfort. 

Mimo, być może zbyt dużej ilości rzeczy w domu, lubię gdy mieszkanko jest posprzątane i wszytko jest ładnie poukładane. Ostatnio coś mnie tknęło i staram się ogarnąć przestrzeń wokół siebie, posprzątać, poukładać, posegregować. Sprzątam jak szalona, robię porządki w szafkach i szufladach, to chyba dlatego, że w związku z zawirowaniami zdrowotnymi, ominęły mnie świąteczne porządki i teraz nadrabiam zaległości ;) Czeka na mnie jeszcze szafa z ubraniami, co stanowi największe wyzwanie, ale odkładam to na wielki porządkowy finał. 

Największym problemem przy wszelkich porządkach jest dla mnie pozbywanie się rzeczy. Do wszystkiego mocno się przywiązuję i zawsze uważam, że to i tamto z pewnością się kiedyś przyda, a tę bluzkę na pewno będę nosić, gdy schudnę 10 kilo ;)  

Jeżeli chodzi o konsumpcjonizm, któremu minimalizm jest często przeciwstawiany, to nie jestem podatna na reklamy, promocje, szał zakupów, choć jak wspomniałam lubię ładne przedmioty, ale staram się wyszukiwać rzeczy oryginalnych, nietuzinkowych. Nie piję kawy w Sturbaksie, nie jem w McDonaldzie, staram się omijać sieciówki, choć nie zawsze jest to łatwe, bo jednocześnie nie lubię przepłacać. Nie kupuję ciuchów tylko dlatego, że mają taką a nie inną metkę lub powszechnie znane logo. Często te ubrania nie są warte swojej ceny - płaci się tylko i wyłącznie za markę. Nie znaczy to jednak, że nie lubię porządnych rzeczy, a za te niestety często trzeba sporo zapłacić. 

Dużą motywacją do uporządkowania przestrzeni i wszystkiego wokół są oczywiście blogi oraz zdjęcia krążące w sieci. Bardzo podobają mi się takie minimalistyczne zdjęcia, które bez względu na to co przedstawiają, wydają się być "czyste", uporządkowane i estetyczne. Podobne wrażenie odnoszę w stosunku do ukazywanych na zdjęciach mieszkań - są piękne, zadbane, wysprzątane i nie ma w nich zbędnych elementów. Mimo tego często odnoszę wrażenie, że są zimne, nienaturalne i bez wyrazu, bez duszy, jakby nikt w nich nie mieszkał. Wnętrza, które wyglądają jak muzea, gdzie wszystko jest poukładane pod linijkę, a często są mniej przytulne niż ekspozycje w sklepach meblowych czy pokoje hotelowe. Dla mnie mieszkanie musi być miłe, ciepłe i przytulne, co oczywiście nie znaczy, że zagracone ;) Wszystko zależy od indywidualnych upodobań i gustów, a te jak wiadomo nie powinny podlegać dyskusji ;) 



Z pewnością więcej, bardziej precyzyjnych i praktycznych informacji na temat minimalizmu znajdziecie u Kasi z Simplicite. To właśnie ona zainspirowała mnie do zastanowienia się nad sobą, otaczającą mnie przestrzenią oraz tym jak się w niej czuję. Tak jak pisałam na początku autorka tego bloga zorganizowała wyzwanie - wyzwanie minimalistkiPrzeczytałam ten post kilka razy, zapoznałam się z listą zadań i wyjaśnieniami dotyczącymi całej zabawy i doszłam do wniosku, że mogłabym spróbować podjąć się tego wyzwania. Z pewnością nie zostanę minimalistką, jednak w miarę tworzenia tego wpisu utwierdziłam się w przekonaniu, że może ta zabawa sprawi, iż uda mi się ogarnąć moje mieszkanko, zapanować nad szafą, pozbyć się niepotrzebnych rzeczy (choć to będzie pewnie najtrudniejsze) i cieszyć się z tego co mam i nie chodzi tu tylko o rzeczy materialne;) 


O moich postępach w tym minimalistycznym wyzwaniu będę się na bieżąco chwalić na Instagramie, a pod koniec miesiąca przygotuję wpis podsumowujący, w którym szczegółowo opiszę czego udało mi się dokonać, czego się dzięki niemu nauczyłam i co zmieniło się w moim życiu i podejściu do otaczającego świata. Z pewnością opiszę także to co mi nie wyszło ;) 

Pozdrawiam!

Etykiety: , , , ,